Dziś przydarzyła mi sie niemiła niespodzianka podczas prac nad ruskim szpejem. Omsknęła mi sie piła elektryczna i werżnęła głęboko w nadgarstek tworząc długą ranę szarpaną. Na tak dużą ranę nie znalazłem niczego w apteczce domowej a do samochodu nie miałem przy sobie kluczy i pierwsze na co wpadłem to sprint do mojego pokoju i wyjęcie z kieszonki jednego z manekinów oryginalnego radzieckiego opatrunku osobistego. Efekt:
Mimo że hermetycznie zamknięty i nigdy nie otwierany to agrafka do spinania bandaża była częściowo zardzewiała. Ostatecznie opatrunek się sprawdził. Każdy manekin ma w kieszeni po jednym opatrunku i miałem jeszcze 3 sztuki do włożenia w przyszłości w kolby karabinków jak zdobędę taśmę 3 taśmy uciskowe ale teraz wystarczą już tylko dwie - będzie taniej :-)
W polskich opatrunkach agrafki są także pordzewiałe.
Hmm.. znam lepsze powody sprawdzania zawartości opatrunku - szybkiego powrotu do pełni sprawności.
Tak poznajesz rusofila - jak prawie odetnie sobie rękę piłą, to owija ranę w 30 letni bandaż i robi sobie zdjęcie, żeby pokazać na forum :))) Zdrowia życzę!
A co - miałem sie wykrwawić zanim bym doszedł do lekarza czy zawinąć rane w brudne szmaty do czyszczenia motocykla? Wybrałem najciekawsze rozwiązanie a że akurat pracowałem nad imitacją ruskiej skrzyneczki to przy okazji pstryknęłem lansiarską fotke przed właściwym opatrunkiem :-) Opatrunek sie sprawdził a nawet był o wiele za duży - pewnie na całą serie z Kałacha :-)
Dzięki za życzenia zdrowia. Obyło sie bez szwów. Do Darłowa się zagoi!