Na tyle śmiesznie, że przy bezdeszczowej pogodzie, AKSU rdzą mi zaszło...
O wiele lepiej wspominam spanie w razwiedkowych namiotach... i kłapiącego szczęką Kamila :D
Panowie mnie niestety nie będzie. Niby się czuje dobrze, ale generalnie po prostu boje się jechać bo kilka dni temu rana po operacji się zagoiła.
A i tak nie mógłbym długo chodzić, o bieganiu nie wspomnę. No i zero wysiłku fizycznego... a kałaszek plus oporządzenie waży :/.
Ale żeby nie pitolić, swoje miejsce oddaje zapisanemu już Raddarowi. Niestety pała nie wpłaciła kasy, i pojedzie na moje miejsce jako Echelon4. :)
Jako że mam z Ensignem i Kubą cholernie blisko, będziemy już we czwartek po południu, w okolicach 17-18. Jak dużo miejsca potrzebujemy? Mam nadzieję, że ktoś zabierze jakiegoś grilla ;)
Miejsca potrzebujemy: - razwiedkowa kolumbryna (rozmiarami odpowiada namiotowi na 4-5 osób) + zapasowe 2x 1osobowe + to co wy potrzebujecie.
Tradycyjnie - okupujcie tylną bramę - tam jest najlepiej :)
Jeszcze niech mi ktoś wytłumaczy, po czym poznać tę enigmatyczną tylną bramę i zastaniecie tam tabliczkę z napisem "rezerwacja" ;) albo kogoś pilnującego terenu pod namioty :)
Jestem, mam urlop :D))))))))). Poszedłem do pracy z kałachem...
A na poważnie, okazało się, że będzie jeszcze następne takie bo parę innych jeszcze osób jest na urlopach/zwolnieniach.
A ta brama to myślałem; że to taka, na której napisane jest: z jednej strony "witamy was" a z drugiej: "mamy was" :)
ja szczerze miałem mieszane uczucia. Nie wiem czy wszystkie TFy? ale my byliśmy ciągani bez jakiegokolwiek "zaplecza teoretycznego z punktu do punktu" po prawie całym obszarze działań. U nas wyglądało to jak seria "strzelane-je*anek" na terenie lotniska w Tomaszowie.
Myślę że sporo pokrzyżowało plany to ograniczenie terenu rozgrywki... Ahh no i non-stop friendly-fire w miejscach gdzie miał być wróg... ( naliczono 5 takich spotkań "przypadkowych"... )
Też nas przegonili po lotnisku... teoretycznego zaplecza brak. Jednak bardziej mi osobiście brakowało wsparcia - zawsze jak mieliśmy coś robić z innym TF'em - to go rozbijano jak do nas szedł, albo nigdy nie dotarł.
Ale przez to przerzucanie - mieliśmy okazję tłuc się i w dżungli obok jeziorka i w zwykłym lasku obok obozu. Oszczędzono nam otwartego terenu...
Dwa razy zdobywaliśmy jeden hangar - dwa razy go zdobyliśmy... dwa razy mieliśmy przy tym dostać wsparcie TF1, dwa razy nie dotarł.
Raz prosiłem o jakiekolwiek wsparcie, włącznie ze wsparciem artyleryjskim na własne pozycje (a co :D, nas ledwie 20, na nas 3 wrogie TF'y, ludzi tracę... odskoczyć jeszcze byśmy zdążyli).
Heh... za rok dowodzi Kazik - ja chcę wreszcie pobiegać :)
Za to sprawdzili się radiotelegrafiści, przydzielony do mnie - praktycznie sam wszystko robił.
Jakiegoś niedosytu nie mam... pomimo bycia dowódcą TF'u nastrzelałem się, naskradałem, a i pognoić lanserskich pasiaków się udało - szczególnie gdy jako trup mogłem popatrzeć na ilość czerwonych szmat.
PS. No i nie pojechałem tam z nastawieniem że będę "strzelał", bardziej by spotkać się z ludźmi.
Wsparcie zawsze się spóźniało... nie ważne czy to my potrzebowaliśmy wsparcia czy my byliśmy wsparciem - powód: rozsianie po całym terenie. Raz udało się nam uzyskać wsparcie artyleryjskie - skuteczność to już inna historia. ;]
Rediotelegrafiści - super sprawa. Naprawdę ułatwiło to życie dowódcom.
Repsy - też dość ciekawie rozwiązane (były mobilne, sztab wyznaczał respy dla TF'ów w zależności od tego gdzie są i jak są nasilone walki)
Podobnie jak Potfur byłem tam aby spotkać się z ludźmi (zostałem zabity 4 razy , zabiłem 3 osoby w tym jednego swojego ;] ).
Z terminatorstwem się nie spotkałem. Dało się bawić bez miliona FpSs i z realcapami.
EDIT:
Zapomniałem wspomnieć ,że do 15(?) w cholerę osób wycofało się z walki do obozu. ;/
No i dzięki wszystkim z którymi miałem okazję się napić. ;)
Adi - z tego co wiem, to mieliśmy raz okazję walczyć - w sensie wasz tf vs nasz - zdobywaliście Hangar w U4-U5, myśmy go bronili - całe 6 osób :)
---
Z terminatorstwem też się nie spotkałem, ilu natłukłem - nie wiem, teraz jak liczę to pamiętam z 5-6... ogólnie nie pchałem się do walki, starałem trzymać się z radiowcem w tyle, bo radio mu hałasowało - a często się skradaliśmy.
Dopiero na 'dogrywce' (tej po przerwie pod sztabem) mogłem sobie bez skrępowania poszaleć i z Kazikiem ciutkę porządziliśmy :)
---
PS. Zginąłem bodajże 3 razy...
@Potfur: Możliwe. 5x odbijaliśmy i traciliśmy ten hangar. ^^ Tam na początku była największa sieka. ;)
Ja miałem okazję bronić go w pojedynkę , wytrwałem 5 minut i zginąłem. ;P
Tak co roku jest ,że nikt nie jest nigdy pewien ile zabije , prawdę mówiąc nie mam nawet pojęcia czy kogoś trafiłem siejąc po krzakach. :) Ja stawiałem na zabawę ,a nie fragi. :) Do tego ta pogoda w sobotę... jak na zamówienie. Nawet się troszkę opaliłem... No i TurboKola/Karimoczo przy ognisku ^^
Dwa lata temu - nie oddałem strzału, AKSU odmówiło posłuszeństwa dzień przed scenariuszem, w zeszłym roku - robiłem za spottera, bo trafiłem na jakieś psie kulki i mogłem strzelać pojedynczym.
Ale tak z innej beczki - jak się popatrzyło na zbiórce, to luzem można było stworzyć z 3 pełne TF'y w ruskim szpeju.
Co do hangaru - jak go pierwszy raz zdobywaliśmy, to w hangarze znaleźliśmy cały martwy wrogi TF :D, a potem zamówiłem respa, nim dostałem potwierdzenie - przyszliście wy. Trochę postrzelaliśmy się i poszliśmy się respić - jeszcze na odchodne Kazik Sergieja ubił :D
Jest to replika jakiejś Rosyjskiej szabli kawaleryjskiej (nie jestem pewien, nie przywiązałem do tego uwagi).
A "ruskich" było naprawdę dużo(oczywiście nie każdy miał wszystko ruskie, głównie maskałaty/mundury) . Może za rok uda nam się zebrać ludzi i stworzyć własną stronę konfliktu. ^^
Odczucia dot. samego strzelania mam podobne jak przedmówcy. Profil działania TFu bardzo mi odpowiadał - sporo podchodów, nawet zasadzka się udała :)
Ogólnie to miło było Was poznać panowie i wspólnie postrzelać :)